7.02.2016

Od Thomasa, c.d Ktoś

Słońce dopiero wschodziło, ale gorące powietrze już nie dawało litości, na niebie nie było nawet jednej chmury. Zmierzałem ku parkowi dla psów. Zeus szedł dumnym krokiem obok mojej nogi i czasami oglądał się w moją stronę. Wyjąłem słuchawki i telefon z kieszeni i puściłem muzykę. Dzisiaj miałem wolne, a ponieważ i tak jeszcze nikogo tutaj nie znam postanowiłem pozwiedzać miasto. Była 8 rano. Moją jedyną dzisiejszą rozrywką miał być koncert w klubie o 22. Mam być na miejscu dwie godziny przed rozpoczęciem koncertu. Poznawanie tych wszystkich członków zespołu i próba... Myśl o dzisiejszym wieczorze trochę poprawiła mi humor. Byliśmy już przy wejściu do parku. Spuściłem Zeusa ze smyczy, a on od razu popędził do stawu. Było tutaj dość dużo ludzi. Usiadłem pod jakimś dosyć wysokim drzewem i zamknąłem oczy, zacząłem wsłuchiwać się w melodię lecącą z słuchawek. Siedziałem tak jakieś 20 minut, z zadumy wyrwał mnie mój pies. Zaczął lizać mnie po ręce, chyba myślał, że coś mi się stało. Rozchyliłem powieki i zobaczyłem pysk Zeusa, machał ogonem.
- Złaź ze mnie grubasie - zaśmiałem się. Pies posłuchał i odwrócił się, a ponieważ jest tak jak ja lekką niezdarą wpadł na kogoś. Wstałem i podszedłem do tej osoby, żeby ją przeprosić.

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz