8.02.2016

Od Ivety, c.d Thomas

Obudziły mnie moje zwierzaki. Merie wskoczyła na łóżko i zaczęła mnie lizać po twarzy. Niestety, musiałam wstać bo dodatkowo Irys zaczął mi jeść mojego nowo kupionego kwiatka. On ma do nich jakiś uraz czy co? Albo po prostu chce mi zrobić na złość. Wstałam leniwie, zostawiając Merie na łóżku, która korzystając z okazji rozwaliła się na całym łóżku. Wzięłam Irysa na ręce, zabierając go od kwiatka. Położyłam go obok Merie, która zaczęła się z nim bawić. Korzystając z ich nieuwagi, ruszyłam do kuchni by w spokoju zrobić sobie śniadanie. 
Zdążyłam dosłownie, usiąść przy stole z śniadaniem, gdy do kuchni przybiegła Merie. Jej piękne, hipnotyzujące, błękitne oczy błagały mnie bym się z nią podzieliła. Zachichotałam i wbrew własnej woli dałam jej jedną kanapkę z szynką. Po śniadaniu ubrałam się w białą, przewiewną bluzkę i czarne, krótkie spodenki. Wyjrzałam przez okno. Słońce świeciło wesoło, lecz znając życie, pewnie jest gorąco. No cóż, z Merie nawet w taki gorąc trzeba wyjść. Jest nad wyraz energiczna i nigdy nie opuści dnia, by wyjść na spacer. Irys siedział na parapecie, ani myśląc by wyjść. Jest to dość też energiczny kto, tyko szkoda, że swoją energie pożytkuje na to by wszystko psuć w domu zamiast pobiegać po podwórku. Ale no po co, skora można wszystko psuć w domu? Irysa nawet na moment nie można spuścić z oczu, jednak teraz muszę wyjść z Ri *Skrót od Merie*. Czyli powinnam być przygotowana mentalnie na to, że jak wrócę będzie bałagan. Westchnęłam głośno, zerkając na Irysa, który ciągle dumnie siedział na parapecie. 
Wyszłam z Ri i skierowałyśmy się w stronę parku dla psów. Merie lubi tam przebywać i ganiać się z innymi psami. Tylko zazwyczaj ja nie mam nic do roboty. Ri szła o dziwo spokojnie przy mojej lewej nodze. Zaczął mi doskwierać skwar, więc nie mogłam się doczekać gdy usiądę sobie w cieniu z słuchawkami w uszach. Usłyszałam już szczekanie psów. Merie na ten dźwięk, zaczęła jeszcze bardziej, radośnie merdać ogonem i wydawać z siebie radosne piski. Weszłam na teren parku i spuściłam ze smyczy Merie. Polizała mnie po ręce po czym wpadła w wir zabawy. Założyłam słuchawki do uszu, słuchając mojej ukochanej piosenki: Break the World-Nine Lashes. Szłąm powoli, rozglądając się nad wolną ławką w cieniu. Niestety, nie zauważyłam czarnego owczarka, który chyba też mnie nie zauważył i wpadliśmy na siebie. Z pozycji leżącej wstałam do pozycji siedzącej. Zaśmiałam się a obok mnie stała już moja ruda Merie, obserwując czarnego owczarka. Pogłaskałam suczkę, mówiąc jej że wszystko jest w porządku. Nagle podszedł do mnie jakiś mężczyzna, może rok starszy ode mnie. 
-Przepraszam, za niego.-odparł, podając mi rękę by wstała. Ja tylko zaśmiałam się promiennie. 

Tommy? XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz