14.02.2016

Walentynki


Witam wszystkich serdecznie! Ponieważ dzisiaj obchodzimy dzień zakochanych, zapraszam do wzięcia udziału w evencie. Oczywiście polegał on będzie na napisaniu opowiadania pomiędzy dziewczyną, a chłopakiem. Akcja ma się rozpocząć w parku lub nad jeziorem. Minimum słów to 1000. Ponieważ nie mamy tutaj jeszcze żadnej pary pasowałoby zacząć się poznawać. Każde opowiadanie powinno zawierać w sobie chociaż jedno zdanie, które wskazuje na podryw lub go rozpoczyna. Na opowiadania czekam do 21.30.

Event wygra para z najciekawszym opowiadaniem i przypominam, że długość również będzie liczona jako dodatkowe punkty!

Opowiadanie powinno zawierać:
- Wstęp - czyli to gdzie jesteś, co widzisz, czujesz i kogo spotykasz
- Opis tego jak się jest ubranym
- Zachowanie swoje i osoby z którą piszemy i rozmawiamy
- Elementy flirtu
- Randka*
- Wyznanie miłosne*

*Tylko za zgodą obydwóch stron


Serdecznie zapraszam!

13.02.2016

Od Ivety, c.d Thomas

Thomas wyglądał komicznie, że swoim 'wąsikiem' z bitej śmietany. Zaśmiałam się promiennie obserwując jak chłopak rozgląda się w poszukiwaniu chusteczki. Wyciągnęłam jedną z torebki i wytarłam delikatnie usta chłopaka. Miał praktycznie taką samą jasną cerę jak ja. Tylko, że Tommy ze swoimi ciemnymi włosami przypominał mi trochę wampira. Ja i moja chora wyobraźnia...
Lekko zakłopotany, uśmiechnął się lekko. Piliśmy nadal mrożoną kawę niczym się nie przejmujac i raczej rozmawialiśmy na wiele tematów. Czy jesteś z stąd? Jak długo tu mieszkasz? Czy mieszkasz sam czy z kimś? Od kiedy mamy nasze czworonogi...
Rozmawialiśmy dość ogólnie choć gdy Tommy opowiadał, poczułam to, że polubiłam go i nawet bardzo lubię go słuchać. Merie leżała pod stołem razem z Zeusem, schowali się przed słońcem. 
Skończyliśmy pić kawę. Zerknęłam na zegarek i uznałam, że za 1 godzinę musze być na treningu kosza, swoim własnym.
-Thomas, muszę iść na trening...może chcesz iść ze mną? Tylko najpierw musimy zachaczyć o moje mieszkanie.-zaproponowałam.
Chłopak się zgodził po czym zapłacił o co się z nim sprzeczałam. Ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania. Thomas'a i jego psa zostawiłam w salonie mówiąc że idę się przebrać na tening. 
Przebrałam się i w wzięłam piłkę do kosza do plecaka. Zeszłam z sypialni a gdy stanęłam w salonie zobaczyłam jak Thomas patrząc na mnie zarumienił się lekko. 
- N-no co?-burknełam zabawnie.
-Ładnie wyglądasz.-powiedział odwracając głowę.
-To idziemy? - ciągnąć go za koszulkę.


Thomas? 
teraz ty wybacz ;-;

12.02.2016

Od Maksyma, c.d Jas

- Spoko, będę pamiętać. - odparłem, zupełnie nic sobie z tego nie robiąc. Wzruszyłem tylko ramionami.
- Matt, daj sobie spokój. - fuknęła dziewczyna, patrząc na chłopaka ze stoickim spokojem. Ten tylko przewrócił oczyma i wyszedł. Ubrałem buty i razem z Jas wyszliśmy. Jako cel do biegania obraliśmy prawie pusty park, którego przysłaniały drzewa prawie w każdym jego kącie. Zapewniało nam to cień. Wszyscy inni zapewne byli na plaży, ponieważ słońce teraz grzało niemiłosiernie. 
- To twój brat? - zacząłem zadawać pytania. Dziewczyna przeniosła na mnie swój wzrok.
- Tak. - cicho westchnęła, to mówiąc. Spojrzałem w ziemię.
- Zawsze taki jest? - spytałem, po raz kolejny. Widoczne było to, że niezbyt przypadłem mu do gustu. Ale cóż... 
- ''Taki''? - spojrzała na mnie pytająco. - Czyli jaki? - dodała, wprawiając mnie w jeszcze większe zakłopotanie.
- Nie potrafię tego ubrać w zdanie. Po prostu... Zachowuje się tak w stosunku do każdych twoich znajomych? - powiedziałem po dłuższej chwili, bo dziewczyna zaczęła się niecierpliwić.
- Sama nie wiem. Chyba niezbyt ci ufa. Jest całkiem fajny, wierz mi. - delikatnie się uśmiechnęła.
- Powiedzmy, że ci wierzę. - zaśmiałem się. Pobiegaliśmy potem jeszcze chwilę, ale zrobiło nam się gorąco i usiedliśmy na ławce. W oddali dostrzegłem budkę z lodami.
- Masz ochotę na lody? - spytałem, patrząc na nią badawczo. Uniosła prawą brew. - W rożku? - dodałem, ukrywając śmiech.
- Tak, tak. - zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. Gdy w końcu przestaliśmy, poszliśmy do wspomnianej wyżej budki z lodami. Zamówiłem 3 - gałkowe lody malinowe z czekoladową polewą i bitą śmietaną, Jasmin tak samo. 

Jas?

Od Jasmin, c.d Maksyma

Spojrzałam kątem oka na chłopaka, który patrzył na mnie z ciągłym uśmiechem. Ponieważ nienawidzę jeździć na rowerach i ponieważ jestem uparta, nie mam zamiaru ruszyć swojego szanownego tyłka.
- Po pierwsze, nienawidzę rowerów - powiedziałam, a Maksym od razu mi przerwał.
- Ale...
- Cicho - prawie wrzasnęłam - Uwielbiam natomiast biegać.
- Ale...
- Cicho - otworzyłam szerzej oczy na co chłopak zareagował przewracając oczami - Zabierzemy mojego psa i idziemy biegać.
- A kto powiedział, że ja lubię biegać - skrzywił się.
- Ja - odpowiedziałam uśmiechając się - No ruchy - krzyknęłam po czym szybko się podniosłam i pobiegłam do sypialni. 
Z pokoju Matthewa usłyszałam muzykę i jego głos.
- Ale kto powiedział, że musisz z nimi iść - spytał kogoś. Pewnie rozmawia przez telefon...
- Dobrze... Nie płacz. Mam do ciebie przyjść - spytał. 
Zapukałam do drzwi i wślizgnęłam się do środka. Popatrzyłam na mojego brata, który miał całą twarz czerwoną.
- Wychodzę pobiegać - powiedziałam ze spokojem w głosie.
- Z kim? Z nim - spytał i wskazał na drzwi.
- No.. Tak, a co ci się w nim nie podoba - spytałam zaskoczona.
- Nie wiem, ale po prostu go nie lubię...
- No ciekawe dlaczego... Może go nie znasz - rzuciłam wychodząc z pokoju, a zaraz po mnie wyszedł z niego Matt. Zbiegłam po schodach, a mój brat zrobił to samo.
- Jeżeli jej coś zrobisz, to gorzko pożałujesz - syknął Matt wskazując na Maksyma...

Maksym?

Od Maksyma, c.d Jas

- Mhm... Już myślałem. - uśmiechnąłem się zadziornie. Dziewczyna pokazała mi język i odwróciła głowę. Wyszliśmy z restauracji. Posłusznie poszedłem za Jasmin do jej domu. Był całkiem ładny. Biały, z drewnianymi detalami takimi jak jedna ściana, czy kawałki drzewa w salonie. 
- Proszę, rozgość się. - spojrzała na mnie, delikatnie uśmiechając się. - Napijesz się czegoś? - dodała, wchodząc do kuchni.
- Nie wykonałem jeszcze rozkazu. - odpowiedziałem z nadzwyczaj poważnym wyrazem twarzy, oczywiście udawanym.
- Rozkazu? Doprawdy? - uniosła w geście jedną brew w górę, wyciągając szklanki z szafki. - Ciekawe jakiego. - mruknęła pod nosem.
- Kazanie mi iść się myć jest nieaktualne? - spojrzałem na nią z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Aktualne. - zaśmiała się. - Łazienka jest tu na lewo.
Poszedłem tak, jak dziewczyna mi kazała. Zamknąłem za sobą drzwi na klucz i pospiesznie się umyłem. Gdy wróciłem, Jasmin oglądała na kanapie telewizor. Postanowiłem ją zaskoczyć od tyłu. Podszedłem do niej najciszej jak potrafiłem i zacząłem ją łaskotać. Przeskoczyłem przez kanapę, nie przestawając łaskotać dziewczyny. Po chwili usłyszeliśmy dźwięk otwierających się drzwi do mieszkania Jas. Chłopak o ciemnych włosach, wzrostem podobny do mnie zmierzył nas zdziwionym spojrzeniem. Uniosłem głowę w górę i przestałem ''atakować'' dziewczynę. 
- Cześć Matt. - przywitała się z nim, jak gdyby nigdy nic, i odgarnęła kosmyki włosów z twarzy. 
- Cześć. Nie będę przeszkadzał. - burknął, jakby ze zdenerwowaniem i udał się do innego pokoju.
- Zemsta dokonana. To co teraz będziemy robić? - spytałem, ignorując chłopaka. 
- Mścić się na tobie. - zaśmiała się i rzuciła się na mnie. Odciągnąłem ją bez wyraźnych trudności.
- Nie ma mowy. Idziemy na rowery. - zdecydowałem, po raz kolejny za nią, zadziornie się uśmiechając.
- Halo, pójdziesz sam? - fuknęła, próbując naśladować mój uśmiech.
- Nie, z tobą. No, już, zbieraj się. Idziemy. - powiedziałem i wstałem. Jasmin jednak siedziała.

Jas?

11.02.2016

Od Thomasa, c.d Iveta

Zwróciłem swój wzrok ku niebu. Słońce świeciło bardzo mocno, a nawet wydawało mi się, że mocniej niż wcześniej, sięgnąłem do kieszeni moich spodni po okulary, które dosyć szybko założyłem. Zwróciłem swoją głowę w stronę Ivety. Jej włosy połyskiwały pod wpływem promieni słonecznych, a oczy błyszczały jeszcze bardziej niż wcześniej. Dziewczyna również na mnie spojrzała i się zaśmiała.
- Co - spytałem z zaskoczeniem i się obejrzałem.
- Nasz cały nos w bitej śmietanie, a o wąsach już nawet nie wspomnę - powiedziała z entuzjazmem, a z jej ust ponownie wyrwał się chichot. Szybko wyjąłem telefon z kieszeni i faktycznie... Wyglądałem jak starszy pan z siwym wąsikiem, którego zresztą nawet nie miałem ochoty mieć.

Iveta?
Przepraszam, za długość, ale nie ma mnie w domu i internet dycha...

Od Jasmin, c.d Maksym

Jeszcze raz spojrzałam na chłopaka. Jego kosmyki włosów ubrudzone były bitą śmietaną, a z niektórych spływał sos czekoladowy. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Nie chciałbyś może chusteczki - spytałam, a Maksym szybko odwrócił głowę w moją stronę.
- Aż tak brzydko wyglądam - spytał z zadziornym uśmieszkiem na twarzy.
- No pewnie, że nie... Ja raczej nie gustuję w chłopakach, którzy robią sobie maseczkę z bitej śmietany na włosy i twarz - zaśmiałam się przymykając oczy.
- Przypominam, że to nie ja sobie ją zrobiłem - odpowiedział również zaczynając się śmiać i wskazał na swoją twarz. Zbliżyłam się do niego i chusteczką zebrałam trochę białej masy, która cały czas znajdowała się na twarzy chłopaka. 
- No, w końcu wyglądasz jak człowiek, a właściwie tylko po części - zachichotałam, a Maksym się skrzywił.
- Dlaczego po części - spytał, a ja wskazałam na jego ubranie. Szybko spojrzał we wskazane miejsce, a potem podniósł głowę i spiorunował mnie wzrokiem.
- Oj, no dobra, ale nie bij - zaśmiałam się - Idziesz ze mną do domu...
- Oki - powiedział z entuzjazmem.
- Szykuj się na prysznic - powiedziałam.
- Z tobą?
- Spadaj! I jeszcze czego?!

Maksym?

Od Maksyma, c.d Jasmin

Po chwili byliśmy już w restauracji. Wybrałem stolik przy oknie, najdalej od kilku ludzi siedzących po drugiej stronie. Odsunąłem krzesło Jasmin, aby mogła usiąść i zająłem miejsce naprzeciwko niej. Wzięliśmy menu do rąk, a gdy przyszedł kelner złożyliśmy zamówienia.
- Ja poproszę gofra z malinami i bitą śmietaną. - oznajmiła, a ja delikatnie uśmiechnąłem się do niej.
- A ja naleśniki z syropem miodowym oraz bitą śmietaną. - powiedziałem chwilę później.
- Coś do picia? - zapytał kelner, notując wszystko.
- Gorącą czekoladę. - zdecydowałem za mnie i za dziewczynę wiedząc, że to właśnie chciała zamówić. Uśmiechnąłem się do niej swym szelmowskim uśmiechem. Kelner wrócił do kuchni.
- Mhm, jednak nie zmieniałaś zamówienia. - zaśmiałem się. - Nawet się nie sprzeciwiłaś. - dodałem, z jeszcze większym uśmiechem na twarzy.
- Ta... - odparła cicho, wzdychając.
- Coś się stało? - spytałem widząc, jak spuszcza głowę.
- Nie, nic. - mruknęła. Niedługo po dłuższej chwili milczenia, jaka między nami nastąpiła kelner przyniósł nam nasze zamówienia. Zacząłem jeść, a razem ze mną dziewczyna. Po chwili Jasmin popchnęła moją głowę tak, że byłem cały upaprany bitą śmietaną. Odstawiłem moje jedzenie, wytarłem twarz i rzuciłem się na nią, łaskotając ją. Za chwilę jednak przestałem, bo inni ludzie zaczęli się na nas dziwnie patrzeć. 
- Jeszcze się zemszczę. - burknąłem w jej stronę, dokańczając obiad. Znów zaczęła się śmiać, co odwzajemniłem, nie mogąc się powstrzymać. Za nami jednak ukazał się kelner.
- Ja zapłacę. - rzuciłem szybko, nie pytając jej nawet o zdanie. Wyciągnąłem kartę i podałem kelnerowi.
- Ale ja mogę zapł... - nie pozwoliłem jej dokończyć.
- To nie podlega dyskusji. - uśmiechnąłem się łobuzersko.

Jasmin?

10.02.2016

Od Matthew'a, c.d Debra

Popatrzyłem na dziewczynę, która z jakiegoś powodu uderzyła jednego z klientów. Ładna blondynka. Podszedłem do niej i złapałem za nadgarstki, zaczęła się wyrywać, ale ja byłem silniejszy. Przeciągnąłem ją na drugi koniec sali.
- Przestań się tak gorączkować - syknąłem - Jak wyjdziesz to mogą cię śledzić... Pomyślałaś o tym?
- Znalazł się wybawca - prychnęła. Wywróciłem oczami i przytuliłem ją do siebie, spoglądając z nienawiścią na mężczyzn. Dziewczyna zaczęła się wyrywać.
- Co robisz idioto! Co ty sobie wyobrażasz?!
- Cicho bądź, chcę ci tylko pomóc. A tak w ogóle jestem Matthew - powiedziałem posyłając niezbyt udany uśmiech w kierunku dziewczyny.
- Debra - podała mi rękę, ale nie odwzajemniła uśmiechu. 
- Spokojnie, nie atakuj - powiedziałem, a dziewczyna zbombardowała mnie wzrokiem. Podejrzewam, że wtedy chciała mnie zabić. Cofnąłem się lekko i ponownie złapałem za jej nadgarstek, tym razem ciągnąc w kierunku wyjścia.
- Ej no! Zostaw mnie, ja jeszcze mojej zmiany nie skończyłam - krzyczała.
- Super, wejdziesz znowu tyłami. Chcę żeby te goryle myślały, że wyszłaś ze mną do domu...

Debra?

Od Debry, c.d Jakiś chłopak

Było jeszcze ciemno, słońce jeszcze się nie pojawiło, ale było dosyć ciepło. Wiał wiatr i co chwilę na moje włosy spadała pojedyncza kropla wody, która została po wieczornym deszczu. Szłam w kierunku parkingu. Moje włosy co chwilę pod wpływem wiatru wpadały mi do oczu. Dotarłam do mojego samochodu. Czarny, nieco pobrudzony Citroen. Wsiadłam do środka i od razu przekręciłam kluczyki. Jechałam dosyć szybko, ponieważ miałam tylko jakieś 15 minut na dojechanie do baru. Minęłam kilka sklepów i byłam już na przeciwko mojego celu. Zatrzymałam się jakieś 10 metrów od głównego wejścia, ale jako iż jestem pracownikiem, weszłam od zaplecza. Za barem stał już Martin, który szykował szklanki do drinków i kieliszki. Rzuciłam swoją torbę na krzesło, które wydało głuche tąpnięcie. Chłopak odwrócił się w moją stronę i gdy mnie zobaczył uśmiechnął się.
- Hej Dem! Wyspana?
- Nie denerwuj, proszę - powiedziałam zabierając służbowe ubranie do toalety. Szybko przebrałam się w sukienkę, którą swoją drogą lubiłam.



Podeszłam do lady. Martin był jak zwykle ubrany w garnituropodobne coś... Spojrzałam na niego, a kiedy nasze oczy się spotkały, uśmiechnęliśmy się do siebie nawzajem. Podeszłam do pierwszego stolika i ustawiłam krzesła, a potem zrobiłam to samo z resztą. Pierwsi klienci weszli do baru dopiero o 12 po południu. Podeszłam do stolika i rozdałam menu. Zauważyłam, że śledzili każdy mój ruch.
- Coś mi się wydaje, że będzie ostro - powiedział Martin.
- Wiem właśnie...
Podeszłam do stolika, aby zebrać zamówienia, a ponieważ gości było coraz więcej nie nadążałam z obsługą. Z pomocą przyszła mi dziewczyna Martina. Kiedy odchodziłam od stolika z zebranym zamówieniem, jeden z mężczyzn uderzył mnie w moje tyły. Zrobiłam zniecierpliwioną minę, po czym powoli się odwróciłam, kiwnęłam głową i szczeliłam mężczyznę z liścia w twarz. Wściekła trójka wstała i zaczęła zbliżać się do mnie, na szczęście pomógł mi jakiś chłopak...


Jakiś chłopak?

9.02.2016

Od Ivety, c.d Thomas

Zaśmiałam się i kiwnięciem głowy zgodziłam się na propozycję chłopaka. Na tę chwilę zaproponował bym razem z nim usiadła na ławce, by psy wybiegały swoją energię. Teraz uprzytomniałam sobie, że zaprosił mnie na kawę, gdy nawet nie zna mojego imienia. Wyciągnęłam do niego dłoń, jednocześnie przedstawiając się:
-Iveta, ale mówią mi w skrócie Iv.-Odparłam, nadal się uśmiechając. Mężczyzna uścisnął mi dłoń, zdradzając mi jednocześnie swoje imię, Thomas. 
Siedzieliśmy na ławce, w cieniu. Kątem oka, spojrzałam na niego. Był raczej wyższy ode mnie. Miał gęste, brązowe włosy. I pomyśleć, że kiedyś też miałam taki kolor włosów. Był dość wysportowany. Ciekawe czy lubi koszykówkę. Obserwowałam Merie jak i czarnego owczarka Thomas'a, Zeusa. Ciekawe imię dla czarnego psa, jakiż Zeus w mitologii greckiej raczej panował nad wszystkimi i był bogiem nieba. Tym bardziej, że Merie ciągle chodziła za czarnym owczarkiem, ten wyglądał na onieśmielonego. Ri zresztą jak zwykle pełna życia i energii paliła się do zabawy i co raz wesoło skakała obok Zeusa i wesołymi szczeknięciami zachęcała go do zabawy. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka. 
Stał obok mnie, wyciągając w moją stronę rękę. Chwyciłam ją a ten pomógł mi wstać. 
-To idziemy? Ja stawiam.-powiedział z uśmiechem. Odwzajemniłam uśmiech.
-Jeżeli ty stawiasz, to bardzo chętnie.-zaśmiałam się. Zawołaliśmy nasze czworonogi. Pierwsza przybiegła Merie, a za nią biegł Zeus. Istne przeciwieństwa z wyglądu. 
Zapieliśmy ich na smycz i ruszyliśmy do pobliskiej kawiarni. Szliśmy przez park, więc nie było jeszcze tak upalnie. 
Gdy doszliśmy do kawiarni, Thomas zaproponował bym zajęła miejsca gdy on pujdzie zamówić kawę. Kawiarnia znajdowała się na placu głównym. Usiadłam na dworze, wybierając miejsca pod wielkim parasolem obok fontanny, z której biła fala ochłodzenia. Zresztą małe kropelki wody tworzyły charakterystyczną mgiełkę, która delikatnie muskała moją skórę, sprawiając że czułam ulgę od gorąca. Spojrzałam na Zeusa i Merie. Siedzieli obok fontanny, tak by spadały na nich większe krople wody. Nie wiedziałam czy bardziej współczuć Ri czy Zeusowi. Merie jest Huskym, więc nie jest przystosowana do takich upałów a z drugiej strony Zeus był czarnego umaszczenia. Moja głowa opierała się na rękach. 
-Już jestem.- usłyszałam głos Thomasa, który położył przedemną, zmrożoną kawę. Spojrzałam na niego z uśmiechem.
-Moja ulubiona w upalne dni.-Odparłam. Thomas uśmiechnął się.
-Dziękuję. -dodałam.
-Nie ma sprawy. Musiałem jakoś ci wynagrodzić niezdarność Zeusa.
-Nie trzeba było.-powiedziałam po czym napiłam się zmrorzonej kawy. Zimny napój, rozprowadził się po moim wnętrzu, dając upragniony chłód.

Thomas?
xd

Od Thomasa, c.d Iveta

Popatrzyłem na dziewczynę. Niebieskie włosy na górze, czarne na dole... Kolor idealnie pasował do jej prawie białej skóry i ślicznych malinowych ust. Uśmiechnąłem się i pomogłem dziewczynie wstać. Jej pies bez przerwy patrzył na Zeusa, który wyglądał jakby się wstydził, ponieważ cały czas odwracał wzrok. Kiedy dziewczyna stała już na nogach, otrzepała się z kurzu, który osiadł na jej ubraniu. Wyciągnąłem jeszcze raz w jej stronę rękę, tym razem z zamiarem jej pocałowania. Oczywiście w ramach powitania.
- Jestem Thomas, przepraszam za niego - wskazałem na Zeusa - Ma czasami problem ze złapaniem równowagi...
- Nie szkodzi, na prawdę - zaśmiała się i zmrużyła oczy - Chyba żyję.
- Mam nadzieję - powiedziałem - Dałabyś się zaprosić na kawę w ramach przeprosin?

Iveta?
Przepraszam, że takie krótkie...

Od Matthew'a, c.d Jasmin

Stanąłem przed drzwiami domu, w którym mieszka moja siostra.
- Błagam otwórz, błagam otwórz - szeptałem pod nosem.
Usłyszałem charakterystyczny klik, który zasygnalizował mi, że Jas otwiera drzwi. Nim się obejrzałem, stała przede mną moja siostrzyczka.
- Hej potworze, kiedy przefarbowałaś włosy - spytałem i wszedłem do środka z moimi rzeczami.
- No elo, a ty czasami nie miałeś przyjechać o 10 - spytała ze zdziwieniem i przecierając oczy. No, w sumie... Jest 6 rano.
- Przepraszam, ale wyjechałem wcześniej - powiedziałem wyjmując z torby kilka rzeczy - Mama powiedziała, że wybierze się nas odwiedzić za kilka dni, a tu masz jakiś prezent od niej - podałem dosyć dużą paczkę - Otwórz - poprosiłem. Jasmin rozwinęła papier, a w środku znaleźliśmy wino z granatów i kilka czekolad miętowych i kokosowych.
- Mamo, uwielbiam cię - powiedziała, a ja się zaśmiałem - Byłeś już u mnie w domu, ale nie widziałeś pokoju gościnnego - powiedziała, po czym chwyciła mnie za rękę i pociągnęła po schodach na górę.

***

- To jest moja sypialnia - powiedziała wskazując na dosyć duży pokój - A ta jest twoja.
Spory pokój, z balkonem i pomalowany na szaro. Dodatkowo większość rzeczy była w tonacji limonki. Te dwa kolory idealnie ze sobą wyglądały. Uśmiechnąłem się do Jas i rzuciłem moimi torbami na łóżko. Była tutaj jedna ogromna szafa do której na razie wszystko spakowałem. 
- Idę robić śniadanie. Rozgość się - powiedziała, a ponieważ byłem zmęczony po podróży, położyłem się na łóżku. Spokój nie trwał długo ponieważ do mojego pokoju wbiegła mała suczka. No tak, Saga...

Jas?

8.02.2016

Od Jasmin, c.d Maksym

- Szczerze powiedziawszy, mogłabym zjeść jakiegoś gofra... Nie jestem zbytnio głodna - powiedziałam niezbyt przekonującym tonem.
- Doprawdy - uniósł jedną brew.
- Tak, najlepiej z malinami, z gorącą czekoladą i bitą śmietaną - powiedziała uśmiechając się. Zawsze zamawiam gofra z takimi dodatkami, no chyba, że jest szansa na arbuzy -  A ty co byś zjadł - spytałam.
- No nie wiem, zobaczymy - puścił mi oczko.

Maksym?
Przepraszam, że takie krótkie... Kolejna bezsenna noc, za dużo nauki :<

Od Ivety, c.d Thomas

Obudziły mnie moje zwierzaki. Merie wskoczyła na łóżko i zaczęła mnie lizać po twarzy. Niestety, musiałam wstać bo dodatkowo Irys zaczął mi jeść mojego nowo kupionego kwiatka. On ma do nich jakiś uraz czy co? Albo po prostu chce mi zrobić na złość. Wstałam leniwie, zostawiając Merie na łóżku, która korzystając z okazji rozwaliła się na całym łóżku. Wzięłam Irysa na ręce, zabierając go od kwiatka. Położyłam go obok Merie, która zaczęła się z nim bawić. Korzystając z ich nieuwagi, ruszyłam do kuchni by w spokoju zrobić sobie śniadanie. 
Zdążyłam dosłownie, usiąść przy stole z śniadaniem, gdy do kuchni przybiegła Merie. Jej piękne, hipnotyzujące, błękitne oczy błagały mnie bym się z nią podzieliła. Zachichotałam i wbrew własnej woli dałam jej jedną kanapkę z szynką. Po śniadaniu ubrałam się w białą, przewiewną bluzkę i czarne, krótkie spodenki. Wyjrzałam przez okno. Słońce świeciło wesoło, lecz znając życie, pewnie jest gorąco. No cóż, z Merie nawet w taki gorąc trzeba wyjść. Jest nad wyraz energiczna i nigdy nie opuści dnia, by wyjść na spacer. Irys siedział na parapecie, ani myśląc by wyjść. Jest to dość też energiczny kto, tyko szkoda, że swoją energie pożytkuje na to by wszystko psuć w domu zamiast pobiegać po podwórku. Ale no po co, skora można wszystko psuć w domu? Irysa nawet na moment nie można spuścić z oczu, jednak teraz muszę wyjść z Ri *Skrót od Merie*. Czyli powinnam być przygotowana mentalnie na to, że jak wrócę będzie bałagan. Westchnęłam głośno, zerkając na Irysa, który ciągle dumnie siedział na parapecie. 
Wyszłam z Ri i skierowałyśmy się w stronę parku dla psów. Merie lubi tam przebywać i ganiać się z innymi psami. Tylko zazwyczaj ja nie mam nic do roboty. Ri szła o dziwo spokojnie przy mojej lewej nodze. Zaczął mi doskwierać skwar, więc nie mogłam się doczekać gdy usiądę sobie w cieniu z słuchawkami w uszach. Usłyszałam już szczekanie psów. Merie na ten dźwięk, zaczęła jeszcze bardziej, radośnie merdać ogonem i wydawać z siebie radosne piski. Weszłam na teren parku i spuściłam ze smyczy Merie. Polizała mnie po ręce po czym wpadła w wir zabawy. Założyłam słuchawki do uszu, słuchając mojej ukochanej piosenki: Break the World-Nine Lashes. Szłąm powoli, rozglądając się nad wolną ławką w cieniu. Niestety, nie zauważyłam czarnego owczarka, który chyba też mnie nie zauważył i wpadliśmy na siebie. Z pozycji leżącej wstałam do pozycji siedzącej. Zaśmiałam się a obok mnie stała już moja ruda Merie, obserwując czarnego owczarka. Pogłaskałam suczkę, mówiąc jej że wszystko jest w porządku. Nagle podszedł do mnie jakiś mężczyzna, może rok starszy ode mnie. 
-Przepraszam, za niego.-odparł, podając mi rękę by wstała. Ja tylko zaśmiałam się promiennie. 

Tommy? XD

7.02.2016

Od Maksyma, c.d Jasmin

- Mhm. Dałabyś się namówić teraz na jakiś obiad? - zapytałem, patrząc na godzinę. Zbliżała się już trzynasta. Sam nie wiem, co my robiliśmy tyle czasu, to mijało tak szybko!
- Zależy. - uśmiechnęła się tajemniczo.
- Od czego? - zdziwiłem się. Uniosłem prawą brew w górę dając jej do zrozumienia, że nie wiem, o co jej chodzi.
- Od tego, czy przeprosisz. - uśmiech nie znikał jej z twarzy. 
- Przeproszę? Za co? - udawałem zdziwionego, zakładając przy tym ręce na piersi.
- Za to w wodzie. - ona również zaczęła udawać, tyle, że focha. Zrobiła to, co ja poprzednio i za wszelką cenę nie chciała na mnie spojrzeć. 
- A jak nie? - uśmiechnąłem się łobuzersko. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, więc wybuchnąłem głośnym śmiechem. 
- To idziemy? - spytałem po dłuższej chwili milczenia. 
- Nie. - odparła, nadal nie patrząc na mnie ani przez minutę. Znów zaśmiałem się.
- Okej, przepraszam. Może być? - posłałem jej szelmowski uśmiech, na co przez sekundę na mnie spojrzała.
- Nie sądzę, żeby to było szczere, ale okej. - odburknęła, nadal mając do mnie urazę. 
- A na co masz ochotę? - spytałem, zaczynając iść do pobliskiej restauracji, w której dosyć często jadałem.

Jasmin?

Od Jasmin, c.d Maksym

- Jakie niby - spytałam.
- Mogłaś za mną nie płynąć i wracać na brzeg - powiedział z zadziornym uśmiechem.
- Doprawdy, a ja miałam wrażenie, że chciałam to zrobić, ale uległam twojemu urokowi - zażartowałam, a Maksym zabawnie poruszył brwiami - Przestań - krzyknęłam śmiejąc się.
- Ale co ja niby robię - spytał cały czas się uśmiechając - Chodzi ci o to - i znowu poruszył brwiami.
- Tak o to - zaśmiałam się i pokazałam mu język.

***

Dopłynęliśmy do brzegu gdzie czekali już koledzy Maksyma. Patrzyli to na mnie to na chłopaka, który znowu poruszył brwiami. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem, Saga zaczęła szczekać i na mnie skakać.
- Saguś! Przestań - krzyknęłam uśmiechnięta. Suczka od razu posłuchała.
- No więc jakie plany na dzisiaj - spytał Maksym, a jego koledzy uśmiechnęli się i odeszli kilka metrów od nas.
- Koncert wieczorem, a po nim pewnie zostanę w klubie i jakiś melanż się szykuje - powiedziałam.
- W jakim klubie - spytał zaciekawiony.
- Apogeum - powiedziałam.
- A przyjdziesz z jakimiś koleżankami? Chłopaki mieliby zajęcie - spytał wyginając usta.
Pokiwałam głową.

Maksym?

Od Maksyma, c.d Jasmin

- Od dawna tutaj mieszkasz? - zapytałem, aby zagaić rozmowę. Dziewczyna wydawała mi się ciekawa, chciałem ją poznać bliżej. 
- Właściwie to nie. - delikatnie się uśmiechnęła. 
- Interesujesz się psami? - zadałem kolejne pytanie, nie wiedząc, że Jasmin to zirytuje.
- Musisz zasypywać mnie tyloma pytaniami? - odparła nieco ciszej. - I tak, lubię psy. - dodała po chwili milczenia. 
- Muszę. - uśmiechnąłem się mym słynnym szelmowskim uśmiechem, nic sobie z tego nie robiąc.
- A ty? Masz jakiegoś psa? - posłała mi pełne ciekawości spojrzenie. 
- Nie. Zbytnio nie mam czasu. Odkąd zdechł mój doberman, nie mam serca go zastępować. - powiedziałem wlepiając wzrok w ziemię.
- Idziemy popływać? - usłyszałem nagle głos chłopaków z przodu. Zatrzymali się, i szliśmy paczką po plaży.
- Okej. - zadecydowałem za dziewczynę, ściągając koszulkę. Dotarliśmy akurat, do naszej miejscówki. Rzuciłem ją do plecaka i wskoczyłem do wody.
- Wskakuj! - krzyknąłem już z wody.
- A jak nie chcę? - burknęła, stojąc nadal na brzegu. Wyszedłem z wody i bez zastanowienia wepchnąłem ją do niej.
- To zaczniesz chcieć. - odpowiedziałem, z łobuzerskim uśmiechem na twarzy. Jasmin zaczęła się wyrywać, ale nie pozwoliłem jej na to.
- Nie! Puść mnie! - krzyknęła, nie przestając się wiercić.
- Płyniemy! - uśmiech nadal nie znikał z mojej twarzy. Puściłem ją i wypłynąłem kawałek. - No, dalej!
Dziewczyna mimowolnie popłynęła za mną. Byliśmy już całkiem daleko od brzegu.
- Nie dam rady wrócić, jeśli tam dopłynę! - wycedziła, próbując nie połykać wody, która napływała jej do ust.
- Zaufaj mi! Chodź! - zawołałem, ta szybko podpłynęła do mnie. Chwyciła mnie za szyję, wyraźnie nie czując gruntu pod stopami. Uśmiechnąłem się i przytrzymałem ją.
- A jednak mi zaufałaś. - uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
- Taak... A miałam inne wyjście? - burknęła. 
- Owszem, miałaś. - powiedziałem, nieco poważniejąc. Zacząłem z nią płynąć do brzegu. Dopiero wtedy zdołała odpowiedzieć.
-...

Jasmin?

Od Thomasa, c.d Ktoś

Słońce dopiero wschodziło, ale gorące powietrze już nie dawało litości, na niebie nie było nawet jednej chmury. Zmierzałem ku parkowi dla psów. Zeus szedł dumnym krokiem obok mojej nogi i czasami oglądał się w moją stronę. Wyjąłem słuchawki i telefon z kieszeni i puściłem muzykę. Dzisiaj miałem wolne, a ponieważ i tak jeszcze nikogo tutaj nie znam postanowiłem pozwiedzać miasto. Była 8 rano. Moją jedyną dzisiejszą rozrywką miał być koncert w klubie o 22. Mam być na miejscu dwie godziny przed rozpoczęciem koncertu. Poznawanie tych wszystkich członków zespołu i próba... Myśl o dzisiejszym wieczorze trochę poprawiła mi humor. Byliśmy już przy wejściu do parku. Spuściłem Zeusa ze smyczy, a on od razu popędził do stawu. Było tutaj dość dużo ludzi. Usiadłem pod jakimś dosyć wysokim drzewem i zamknąłem oczy, zacząłem wsłuchiwać się w melodię lecącą z słuchawek. Siedziałem tak jakieś 20 minut, z zadumy wyrwał mnie mój pies. Zaczął lizać mnie po ręce, chyba myślał, że coś mi się stało. Rozchyliłem powieki i zobaczyłem pysk Zeusa, machał ogonem.
- Złaź ze mnie grubasie - zaśmiałem się. Pies posłuchał i odwrócił się, a ponieważ jest tak jak ja lekką niezdarą wpadł na kogoś. Wstałem i podszedłem do tej osoby, żeby ją przeprosić.

Ktoś?

Od Jasmin, c.d Maksym

- Dziękuję - uśmiechnęłam się poprawiając włosy, które rozwiał wiatr.
- Jestem Maksym, to jest Maciek, a to Witosz - powiedział chłopak z wielkim uśmiechem, który dosyć szybko zagościł na jego twarzy.
- Miło mi - powiedziałam i szybko wyciągnęłam rękę - Jasmin.
- Miałabyś ochotę przejść się gdzieś z nami - spytali chłopcy.
- Może jakaś kawiarnia? Chyba, że zostajecie na razie na plaży?
Maksym pokiwał głową do chłopaków i wspólnie zdecydowali, że przejdziemy się po plaży. Szliśmy dość powoli. Wiatr wiał dosyć słabo, ale wcale nas nie chłodził. Ponieważ Saga cały czas ciągnęła mnie w stronę wody, postanowiła ściągnąć adidasy i iść po mokrym piasku. Suczka szybko wskoczyła do wody i przy okazji mnie przewróciła. Chłopcy się zaśmiali, ale pomogli mi wstać.
- Musisz ją nauczyć chodzenia przy nodze - stwierdził Maksym.
- Każda próba kończy się niepowodzeniem. Ten pies jest strasznie uparty - powiedziałam ze zmieszaniem słyszalnym w głosie. Całe ubranie pomijając buty było mokre. Miałam na sobie strój kąpielowy więc zdjęłam wszystko. 
- Przynajmniej szybciej wyschnę - szepnęłam.
Właśnie w takich momentach zaczynam cieszyć się, że nie wszędzie zabieram telefon... Witosz i Maciek szli szybciej ode mnie i Maksyma. Rozmawiali między sobą idąc jakieś 5 metrów przed nami.

Maksym?
Nie martw się bo ja mam podobnie, a przynajmniej dzisiaj :P

Od Maksyma, c.d Jasmin

Letnie promienie słońca wpadające przez, mimo wszystko, zasłonięte roletami szyby, obudziły mnie całkiem wcześnie. Zazwyczaj wstawałem około dziewiątej, a tymczasem była siódma. Przekręciłem się do ściany i nałożyłem poduszkę na głowę. Przez pół godziny zawzięcie próbowałem zasnąć, niestety jednak mi się nie udało. Westchnąłem głęboko i wstałem, wolnym krokiem zmierzając w stronę łazienki. Wziąłem prysznic, ubrałem się, zjadłem śniadanie i klapnąłem na kanapie zastanawiając się, co mógłbym dzisiaj porobić. Miałem wolne, a więc jak zwykle mi się nudziło. Postanowiłem pójść na plażę z nadzieją, że spotkam tam moich kumpli. Jak pomyślałem - tak też zrobiłem. Wziąłem jeszcze jakąś bluzę, zaraz jednak przypomniało mi się, że jest dopiero dziewiąta... A więc zabrałem też i kąpielówki, koc oraz słuchawki na wypadek, gdybym był tam sam. Nim się obejrzałem, byłem już na plaży. Było tutaj kilku rozłożonych już ludzi, lecz Witosza ani Maćka nie widziałem. Wyjąłem koc z plecaka i rozłożyłem go w miejscu, gdzie zazwyczaj się spotykaliśmy i rozłożyłem go. Położyłem się, założyłem słuchawki na uszy i przeleżałem tak chyba półtorej godziny, zanim zdecydowałem się wstać. Gdy się podniosłem, w oddali dostrzegłem idących tu chłopaków.
- Elo! - usłyszałem z daleka głos Witosza. Pomachałem i wstałem, czekając aż tu przyjdą.
- Siema. - przywitałem się i podaliśmy sobie ręce. Rozłożyliśmy się i usiedliśmy na naszych kocach. Po chwili zobaczyłem biegnącego w naszą stronę marmurkowego bordera. Nim się obejrzeliśmy, był już u nas. W tyle zapewne, za nim, biegła szarowłosa, dość niska dziewczyna, wołając ''Saga!''.
- Saga! Tutaj jesteś! - krzyknęła, przypinając swojemu psu smycz. 
- To twój pies? - odważyłem się zapytać, posyłając dziewczynie swój słynny, łobuzerski uśmiech.
- Tak. - odparła krótko, wlepiając wzrok w ziemię.
- Całkiem ładny. - stwierdziłem, oglądając suczkę. 

Jasmin?
Troszku brakuje weny :P